Transponder na motolotni... warto?
: wt sty 11, 2022 12:01 pm
Drodzy, od kilku lat latam z transponderem zamontowanym na motolotni. Wydaje mi się, że mam już sporo doświadczeń z tym związanych. Pamiętam, jak wiele lat temu słyszałem opinię motolotniarza z USA, który stwierdził, że zakup transpondera był najlepszą inwestycją w bezpieczeństwo jaką kiedykolwiek zrobił. Stwierdził, że nie BRS ale właśnie transponder to jest coś potrzebnego na motolotni. Przyznaję - wtedy mocno sceptycznie się do tego odniosłem. Tym bardziej - czuję się w obowiązku - napisać kilka słów o moich doświadczeniach - w tym tych z ostatniej niedzieli...
Latam na motolotni dużo, może nawet bardzo dużo. Zawsze staram się dbać o warunki w jakich przyjdzie mi lecieć - ale niestety prognozowanie pogody to nie jest nauka w pełni ścisła. Na pewno każdy z nas się rozczarował - lub ucieszył - że prognoza się nie sprawdza. W ostatnią niedzielę zapowiadała się niezła pogoda. Niewielki wiatr, inwersja ale - według prognozowanej krzywej stratyfikacji - dosyć rozciągnięta w pionie. Na dole - piękna widoczność, METAR z sąsiadującego Modlina - OK. W powietrzu - po wylocie z ATZu - zgłaszam się do FIS. Transponder działa oczywiście od samego początku lotu. Tuż po starcie zauważyłem, że inwersja jest dosyć "płytka" i widać wyraźnie, że prognoza nie do końca się sprawdza. Na szczęście nie ma tragedii. Chmury zasłaniające słońce od wschodu sprawiają, że słońce w niewielkim stopniu odbija się od zapylonej warstwy pod inwersją. Spokojny lot z drobnymi turbulencjami - zapewne raczej od domowych, rozgrzanych kominów niż od termiki.
Dolatując do Zalewu Zegrzyńskiego zaważam, że widoczność bardzo mocno się pogarsza. Zapylenie jest dużo większe - widzialność pozioma maleje. Jakby tego było mało - wychodzi słońce i bardzo mocno oślepia odbijając się od granicy inwersji. To nie są warunki do rekreacyjnego lotu - więc powoli kręcę w kierunku lotniska. W tym samym momencie słyszę, że informator FISu - ostrzega jeden z samolotów o motolotni na kursie zbieżnym - w odległości 1 mili. Samolot dolatywał do mnie - na tej samej wysokości. Potem podobny komunikat do drugiego samolotu. Tym razem informacja o motolotni na godzinie 9tej. W końcu FISowec wywołuje mnie i informuje o sytuacji. Za mną mam doganiająca mnie Cessnę. Przede mną - kolejną Cessnę przelatującą z mojej prawej na lewą. Oba samoloty na tej samej co ja wysokości. W tym momencie każdy z naszej trójki raportuje, że nie widzi reszty... Pilot "doganiający" decyduje, że zgodnie z sugestią FISowca - odbije w lewo i mnie bezpiecznie ominie. Ja zgłaszam, że zejdę niżej. Już na moim zniżaniu FISowiec dokładniej podaje mi pozycję przecinającej moją trasę Cessny i dopytuje czy ją obserwuję. Jest już... poniżej 1 mili przede mną! Dostrzegam ją na mlecznym tle. Potem nawet robię fotkę (poniżej).
Dzięki temu, że miałem na pokładzie transponder - cały lot był bezpieczny i nawet nie zbliżyliśmy się do jakiegoś niebezpiecznego marginesu. Jednak - ta konkretna sytuacja - w przypadku braku transpondera - nie byłaby już tak bezpieczna. Właściwie oba samoloty - bez korekty - były na kolizyjnym ze mną kursie. Zapewne dostrzeglibyśmy się - ja przynajmniej samolot z przodu - ale dużo później i z dużo mniejszym marginesem. Nawet w bardzo dobrych warunkach co najmniej kilka razy miałem sytuację, że FISowec informował mnie o doganiającym mnie samolocie. Przy relatywnie wolnej motolotni to częsty scenariusz. Dodatkowo duże powierzchniowo skrzydło górnopłata - potrafi skutecznie przesłonić pilotowi motolotni widok lekko do góry. Przy gorszej widoczności - mieszczącej się jeszcze w naszym VFRze - robi się jeszcze mniej bezpiecznie. Mniej widzimy - sami też jesteśmy słabiej widoczni. Przez te kilka lat grubo powyżej 10 razy byłem w sytuacji gdzie transponder i - nie do przecenienia informatorzy FIS - zapewnili mi duży margines bezpieczeństwa w trakcie lotu. Od dawna jestem fanem transpondera i gorąco Was namawiam do jego instalacji. Wiem... cena powala ale według mnie warto!
Poniżej trzy zdjęcia. Widać jak to wyglądało na ziemi, w powietrzu i zdjęcie Cessny przelatującej z mojej prawej na lewą. Wszystkie trzy zdjęcia dzieli nie więcej niż 20 minut!
Latam na motolotni dużo, może nawet bardzo dużo. Zawsze staram się dbać o warunki w jakich przyjdzie mi lecieć - ale niestety prognozowanie pogody to nie jest nauka w pełni ścisła. Na pewno każdy z nas się rozczarował - lub ucieszył - że prognoza się nie sprawdza. W ostatnią niedzielę zapowiadała się niezła pogoda. Niewielki wiatr, inwersja ale - według prognozowanej krzywej stratyfikacji - dosyć rozciągnięta w pionie. Na dole - piękna widoczność, METAR z sąsiadującego Modlina - OK. W powietrzu - po wylocie z ATZu - zgłaszam się do FIS. Transponder działa oczywiście od samego początku lotu. Tuż po starcie zauważyłem, że inwersja jest dosyć "płytka" i widać wyraźnie, że prognoza nie do końca się sprawdza. Na szczęście nie ma tragedii. Chmury zasłaniające słońce od wschodu sprawiają, że słońce w niewielkim stopniu odbija się od zapylonej warstwy pod inwersją. Spokojny lot z drobnymi turbulencjami - zapewne raczej od domowych, rozgrzanych kominów niż od termiki.
Dolatując do Zalewu Zegrzyńskiego zaważam, że widoczność bardzo mocno się pogarsza. Zapylenie jest dużo większe - widzialność pozioma maleje. Jakby tego było mało - wychodzi słońce i bardzo mocno oślepia odbijając się od granicy inwersji. To nie są warunki do rekreacyjnego lotu - więc powoli kręcę w kierunku lotniska. W tym samym momencie słyszę, że informator FISu - ostrzega jeden z samolotów o motolotni na kursie zbieżnym - w odległości 1 mili. Samolot dolatywał do mnie - na tej samej wysokości. Potem podobny komunikat do drugiego samolotu. Tym razem informacja o motolotni na godzinie 9tej. W końcu FISowec wywołuje mnie i informuje o sytuacji. Za mną mam doganiająca mnie Cessnę. Przede mną - kolejną Cessnę przelatującą z mojej prawej na lewą. Oba samoloty na tej samej co ja wysokości. W tym momencie każdy z naszej trójki raportuje, że nie widzi reszty... Pilot "doganiający" decyduje, że zgodnie z sugestią FISowca - odbije w lewo i mnie bezpiecznie ominie. Ja zgłaszam, że zejdę niżej. Już na moim zniżaniu FISowiec dokładniej podaje mi pozycję przecinającej moją trasę Cessny i dopytuje czy ją obserwuję. Jest już... poniżej 1 mili przede mną! Dostrzegam ją na mlecznym tle. Potem nawet robię fotkę (poniżej).
Dzięki temu, że miałem na pokładzie transponder - cały lot był bezpieczny i nawet nie zbliżyliśmy się do jakiegoś niebezpiecznego marginesu. Jednak - ta konkretna sytuacja - w przypadku braku transpondera - nie byłaby już tak bezpieczna. Właściwie oba samoloty - bez korekty - były na kolizyjnym ze mną kursie. Zapewne dostrzeglibyśmy się - ja przynajmniej samolot z przodu - ale dużo później i z dużo mniejszym marginesem. Nawet w bardzo dobrych warunkach co najmniej kilka razy miałem sytuację, że FISowec informował mnie o doganiającym mnie samolocie. Przy relatywnie wolnej motolotni to częsty scenariusz. Dodatkowo duże powierzchniowo skrzydło górnopłata - potrafi skutecznie przesłonić pilotowi motolotni widok lekko do góry. Przy gorszej widoczności - mieszczącej się jeszcze w naszym VFRze - robi się jeszcze mniej bezpiecznie. Mniej widzimy - sami też jesteśmy słabiej widoczni. Przez te kilka lat grubo powyżej 10 razy byłem w sytuacji gdzie transponder i - nie do przecenienia informatorzy FIS - zapewnili mi duży margines bezpieczeństwa w trakcie lotu. Od dawna jestem fanem transpondera i gorąco Was namawiam do jego instalacji. Wiem... cena powala ale według mnie warto!
Poniżej trzy zdjęcia. Widać jak to wyglądało na ziemi, w powietrzu i zdjęcie Cessny przelatującej z mojej prawej na lewą. Wszystkie trzy zdjęcia dzieli nie więcej niż 20 minut!